Rozdział II

 


Minęła trochę czasu od momentu rozpakowania się Travisa w nowym miejscu. Chłopak odpoczywał na swoim łóżku czekając na nowego kolegę, aż wróci z lekcji.

Nie mając co robić chłopak leżąc rozglądał się po całym pokoju. Na ścianach pełno plakatów z ważnymi naukowcami, półki zasypane książkami, a biurko które stało pod oknem było zasypane jakimiś kartkami bądź długopisami.


-Musi być bardzo zapracowany, patrząc ile on tego ma to, to nie jest jakaś łatwa szkoła. – mówi sam do siebie.


-Chłopak robi po prostu wszystko na spokojnie i ze wszystkim wyrabia się nawet przed czasem. Zawsze jest wszędzie pierwszy. – odpowiada przekonująco w myślach tajemniczy głos.


-Wiesz chyba o nim za dużo co nie? – zadał pytanie Travis.


-Wiem więcej, aniżeli ci się wydaje młody. Z czasem się dowiesz dlaczego.


 Dwójka jeszcze tak rozmawiała przez krótką chwilę. Później słyszeli jak ktoś wchodził do pokoju. Oboje zamilkli. Był to ich współlokator. 

Travis wstał z łóżka, aby się przywitać z nowym kolegą.


-Siemasz jestem Travis, ty jak mniemam jesteś Jeremie? – spytał się chłopak.


-Tak, Jeremie Belpois miło mi. Nie spodziewałem się, że będę mieć jeszcze jakiegoś współlokatora. Przez ten okres kilku lat miałem pokój wyłącznie dla siebie. – odpowiedział.


-No widzisz, przynajmniej już nie będziesz siedział tutaj sam – stwierdził Travis.


Obaj w tym momencie podali sobie dłonie na przywitanie.


-A więc na pewno chcesz abym cię oprowadził po szkole? – zapytał się Jeremie.


-Przydałoby się, szkoła wygląda mi na ogromną.


-Może, ale z czasem będzie ci się wydawać na małą. To co, możemy iść?


-Pewnie, i tak nie mam nic do roboty.


Chłopaki wyszli z ich pokoju i zaczęli chodzić po różnych miejscach od stołówki, aż po boisko szkolne. Travis przyglądał się z ciekawością każdemu z temu miejsc.


-Tak przy okazji jak już cię oprowadza to zapytasz się o ten las? Może i jeszcze dzisiaj natrafimy na nasz cel? – zapytał tajemniczy głos w myślach Travisa.


-Już ci się do niego tak śpieszy? – odpowiedział mu po czym przewrócił oczami.


-Nie teraz, ale jeszcze dzisiaj w nocy przejdziemy się.


-No ty chyba sobie żartujesz, a jak jeszcze Jim nas, przepraszam mnie przyłapie!? No ja nie wierze, pierwszy dzień w szkole i ja już będę robić sobie nocne wycieczki… – Travis wziął kilka wdechów i wydechów, aby się uspokoić.


-Wszystko dobrze Travis? – Spytał się Jeremie – Wyglądasz jakbyś miał za chwile paść na ziemie.


-Młody masz mnie, zapomniałeś? Jakby się coś działo to przecież pokręcę mu przed jego pustym łbem i będzie spać jak niemowlę. – głos się zaśmiał – Poza tym nie będziesz żałować pójścia nocą do lasu – po czym zamilkł.


-Tak, tak trochę mi się zakręciło w głowę, to wszystko. – skłamał Travis – No dobrą widzę, że już prawie wszystko przeszliśmy, ale mam pytanie. Czy są jakieś spoko miejsca, żeby sobie posiedzieć w lesie? No wiesz lubię się wymykać nocą i porysować sobie coś czasem w ciszy i spokoju.


-Widzisz kogoś teraz z nauczycieli? – po tych słowach Jeremie rozglądał się wokół siebie i Travisa.


-Nikogo nie widzę – odpowiedział chłopak.


-To możemy iść nawet teraz, choć za mną – rzekł okularnik.


 Oboje weszli przez krzaki, aby wejść do lasu. Jeremie pokazywał przeróżne miejsca na przesiedzenie całej nocy. Po te małe miejscówki, aż po wielkie gdzie gwiazdy można było oglądać pod gołym niebem.

 Wtem głos który czuwał przy podróży chłopaków zauważył właz do kanałów, który jest dalej jego celem.


-Te młody obejrzyj się szybko w prawą stronę – powiedział głos w myślach chłopaka.


-Na co jak tam nic nie ma. – mówi Travis.


-Jak nie ma jak jest! Wejście kanalizacyjne i zgadnij…


-Masz na myśli, że ja się przejdę… – powiedział znudzony chłopak – To jeszcze mi powiedz na co ja się dziś natknę? Na jakieś potwory?

Robale, które będą chciały mnie zjeść? A może będę dziś pływać jeszcze w brudnej wodzie? – zadawał pytania, na które żądał odpowiedzi.


Głos, który to usłyszał tylko się zaśmiał.


-Emm…Po pierwsze, może? Po drugie robale cię nie zjedzą i po trzecie, może będzie będziesz pływać, ale to nie będzie do końca pływanie w prawdziwej wodzie… Zależy czy będziesz chciał.


-Świetnie… Możemy później o tym pogadać? Zacząłem mojego współlokatora olewać, a ty chyba chcesz, aby mi zaufał czyż nie? – oznajmił poważnie Travis.


Istota chciała coś powiedzieć, ale chłopak mu przerwał.


-Uznaję to za tak. – powiedział z zadowoleniem.


-Myślę, że to chyba wszystko i możemy wyjść z tego lasu. – stwierdził Jeremie.


-Też tak uważam, poza tym i tak jak na dzisiaj mi już wystarczy, położyłbym się do łóżka. Nie spałem prawie cały dzień przez tę jazdę pociągiem do was. – odpowiedział Travis.


-To ile jechałeś do nas tak mniej więcej?


-Można powiedzieć, że z paręnaście godzin. Zdarzył się jakiś wypadek na jednym przystanku i nie mogliśmy ruszyć przez parę godzin.


-Rozumiem, no cóż, ale ważne, że dojechałeś do nas cały – rzekł Jeremie.


 Wyszli z ciemnego miejsca, a następnym celem był ich pokój.

Kiedy byli blisko stołówki przed chłopakami pojawiła się jakaś osoba. Była to Sisi.


-No proszę, proszę kogo my tu mamy. Pan mądrala i wszystko wiedzący wraz z… – dziewczyna zamilkła gdy popatrzyła się na Travisa.


 Dziewczyna wpatrywała się na drugiego okularnika. Wysokiego, zielonookiego mężczyznę w postrzępionych brązowych włosach. Ubranego w spodnie dżinsowe, niebieską bluzką z krótkim rękawkiem, rozpiętą kurtką skórzaną, która była ciasna przez co można było widzieć muskuły chłopaka.

Sisi po zobaczeniu go rozmarzyła się i nie umiała oderwać. Wyglądało to tak jakby zastygła w miejscu.


-Czy… Ona tak zawsze? – spytał się Travis i pomachał jej przed oczyma.


-Nie, chociaż przynajmniej wiemy jak się jej pozbyć następnym razem – odpowiedział Okularnik.


-Jak to pozbyć? – spytał się zdziwiony.


-Dziewczyna czasem myśli, że może pozwolić sobie na wszystko, bo jest córką dyrektora. Czasem ją uważam za pępek świata. Sam się o tym przekonasz jak będzie chciała spróbować owinąć cię wokół palca.


-Aż taka wredota z niej?


-W większości. Poza tym już ciebie wzięła na celownik. – Jeremie podszedł bliżej do Travisa, poklepał go po ramieniu i ruszył w stronę pokoju – Dziewczyna się zakochała.


-Ale czekaj! – młody zaczął doganiać swojego lokatora po czym był już tuż za nim – Ale jak to, że ot tak? Dziewczyna mnie ledwo co mnie widziała przez pięć sekund i już by chciała ze mną chodzić?


-Zgadza się.


-Mam nadzieję, że nie będzie tak wkurzająca.


-Oj kolego się zdziwisz, jutro rano na śniadaniu do ciebie zagada. Przedstawi ci się, porozmawia z tobą i od razu będzie chciała iść na randkę – zaśmiał się Jeremie – Jeszcze zobaczysz jaka będzie wściekła jak jej odmówisz, później to już się od niej nie odczepisz jak my.


-Mi się prędzej wydaje, że prędzej stanie jak słup i nawet nie odezwie.


Oboje w tym momencie stanęli między sobą.


-Chcesz się przekonać? Zrobimy zakład. Jutro są na śniadanie rogaliki. Kto przegra musi oddać wygranemu. Co ty na to? – spytał się Jeremie po czym wyciągnął rękę w stronę kolegi.


-Stoi. – Travis zrobił to samo i wyciągnął rękę do okularnika.


 Tajemniczy głos w głowie Travisa oglądając to wszystko z jego oczów jedynie zrobił sobie ludzką rękę i na znak zażenowania zarzucił ją na twarz.

Panowie po jakieś chwili w końcu weszli do pokoju i zasiedli na swoich łóżkach.


-Jakie plany na dziś? Odpoczynek czy jednak wyjście na świeże powietrze? – zapytał się Jeremie.


-Sam nie wiem, z jednej strony jestem zmęczony, a z drugiej bym się przeszedł gdzieś po lesie. Od bardzo dawna nie miałem szansy rysować czegokolwiek. Ale wydaje mi się, że jednak wyjdę, póki mam jeszcze trochę wolnego to zrobię coś dla siebie. – rzekł Travis.


-Skoro tak mówisz to punkt pierwsza w nocy, wymkniemy się z pokoju. Jim dawno o tej godzinie śpi także jak wyjdziemy po cichu to nie na dziabniemy się na żadne kłopoty.


-A ty gdzie się wybierasz?


-Idę na piętro dziewczyn. Mam spotkanie ze znajomymi. Jakbyśmy tutaj zrobili to Jim mógłby nas usłyszeć i przy okazji wlepić nam karę w postaci kilku godzin odsiadki w bibliotece, a tego to my nie chcemy. – stwierdził Jeremie.


 Oboje kiedy nastała prawie ich godzina, zaczęli się szykować. Travis wziął swoją torbę na ramię, w której schował swój tablet graficzny i inne rzeczy potrzebne mu do rysowania.

Wybiła pierwsza w nocy. Jeremie zaczął powoli otwierać klamkę od drzwi, a Travis wyjrzał głową i się rozglądał przez korytarz czy nikogo nie ma.


-Czysto. Żadnej żywej duszy, możemy wyjść. – powiedział Travis.


 Wyszli z pokoju i zaczęli powoli iść w stronę wyjścia. Kiedy byli przy drzwiach usłyszeli dźwięki wydobywające się z pokoju Jima. Zaczęli się zastanawiać czy nauczyciel nie śpi, ale po przesłuchaniu się usłyszeli jedynie chrapanie. I w końcu uznali, że mogą wyjść spokojnie z piętra.


-Jedna rzecz, zanim pójdziesz. Jeżeli, któregoś z nas nie będzie jeszcze w pokoju to nie zamykaj go. – rzekł Jeremie. – zamki potrafią być głośne.


-Zrozumiano – odpowiedział Travis i zaczął schodzić po schodach.



Komentarze

Popularne posty